Moje zdjęcie
To, co uchwycone między poranną kawą, a senną przymkniętą powieką.

wtorek, 26 marca 2013

niedziela, 17 marca 2013

Be lenient, I'm an idiot.

Miałam ostatnio taką oto rozmowę.

Będąc w stanie anormalnym, pod wpływem i bez sensu, wybełkotałam półgębkiem historię, która zaważyła ciężko na moim życiu w sposób, którego konsekwencje były z gatunku tych wstrząsających dziejami ludzkości. W moim przekonaniu rzecz jasna. Bo ja ciągle dużo o tym sądzę, najczęściej coś w stylu, że historiozofia nie da temu rady, filozofowie, terapeuci, salowe i księgowe oraz inni spece od ludzkiej natury NIGDY tego nie rozkminią.

W każdym razie.

Odbiorcą tych moich bełtów była jedna flądra równie wstawiona, ale przytomnie oceniającą cudzą rzeczywistość. No i ja jej tam „tutu-rutu”, a ona tak patrzy na mnie, tak patrzy i patrzy, ja kończę, ona ciągle się patrzy, więc ja milknę i też się patrzę, ale na nią i czekam, jak każdy zbolały interlokutor- śmiertelnik na jej reakcję.

No więc patrzy na mnie i w końcu wyrzuca z siebie pytanie proste, acz pozornie podszyte kompletnym brakiem zrozumienia:

- Anno M. – wycedziła. – czy ciebie kompletnie pojebało?

Na to ja jej się odgryzłam czymś w stylu:

- eeee…?

Nic. Dalej się patrzy i mnie, k**wa, denerwuje. W końcu rozwija kwestię i tym samym przewraca mój światopogląd, następnie wbija w niego tępy tasak i patroszy go krwawo, krewko i nieodwracalnie:

- Banał. Jest wiele takich idiotek, jak ty. Broń się.

Nakryłam się nogami, krzesłem, kuflem i popielniczką pełną petów. A potem wstałam, otrzepałam się i...

- Dziękuję! – zdążyłam jeszcze krzyknąć w jej stronę i pobiegłam zmieniać świat. Mój świat.



Od tamtej pory Anna M. czuje się lepiej i zaczęła malować paznokcie na miętowo, dwa sezony po fakcie.

A tak serio, to jutro ruszają zajęcia, a ja oprócz tego, że się cieszę jak wariocki wariot, to się boję, że nie wytrwam. Ale i tak wytrwam, nawet jeśli nie wytrwam. HOWGH.

Pa.

P.S. rysuneczki w trakcie tworzenia, całkiem już ich sporo :)



niedziela, 10 marca 2013

niedziela, 3 marca 2013

Odsłona I

Byłam przekonana, że na bloga pies z kulawą nogą, ani ślimak z anemią nie zagląda.
Myliłam się. 

Jest to pierwsze pozytywne zaskoczenie od wielu wielu dni w przybliżonej liczbie pierdyliard.
Specjalnie dla wytrwałych prezentuję nowy cykl pod roboczym tytułem jak poniżej. Ci, którzy znają mnie dobrze, wiedzą zapewne czym to pachnie. Ci, którzy znają mnie niedobrze, będą mieli okazję poznać mnie lepiej, by następnie zrezygnować z subskrypcji.



Tak się zastanawiam, czy aby tego typu TFU-rczość nie powinna toczyć się na osobnym blogu.
Decyzja wciąż nie podjęta.

Rozwinięcie działalności wkrótce. Lepiej jednak, żebym konkretnych dat nie podawała. Oszczędzi Wam to druzgoczących rozczarowań.

Idę bazgrać.

Co się dzieje, dwa posty w ciągu jednego dnia! 0_0

Fiu

Gnuśność, nuda, ofiendalanie się jakniewiemco. Za oknem świeci słońce, a mnie jest to tak zaskakująco bardzo obojętne. Nie dziwi mnie nawet fakt, że mnie to nie dziwi. Mój brzuch od na nim leżenia robi się płaski. Polecam zamiast brzuszków i drakońskich diet. Kurs foto-szopa, rusza od wtorku. Jeśli Bozia da - ja ruszę się na niego. Nie sądzę jednak, żeby Bozia miała w tym interes, ale i tak spróbuję. Będę się mogła artystycznie powyżywać, a blog, ta kopalnia smętów, pojękiwań i smrodów emocjonalnych, przekształci się w galerię pięknie obrobionych zdjęć, na których wyszłam zbyt tłusto. Taki plan.  

Z nowości:

Okazało się że wynajmowałam mieszkanie złodziejom miednic i pogromcom desek klozetowych. Sprawcy zostali z mieszkania wykopani przez Rodzicielkę (Mumo, dziękuję), dodatkowo zostały zaangażowane organa (czemu nie organy?) ścigania pomimo faktu, że nikogo nie trzeba ścigać, ale tak zdecydowałyśmy, żeby zrobiło się groźniej. Nad sprawcami odbył się subiektywny i stronniczy sąd, a wyrok, który zapadł, był jednym z najbardziej niesprawiedliwych w historii; skazani do końca życia mają nosić skradzione miednice na głowach, a pomysłodawcy tych zwyrodniałych czynów dodatkowo został zrobiony naszyjnik z rzeczonej deski klozetowej. Wyrok nie jest prawomocny, ale nikogo to nie obchodzi. Prawo apelacji nie przysługuje.

Z innej beczki (czemu beczki? ktoś wie purkła się tak mówi...?) potwierdziło się moje podejrzenie, że nikt mnie nie rozumie. Czarę goryczy przelał wirtualny konsultant ZUS, który był ostatnią deską ratunku. Nadzieja zemarła była po raz drugi, wyjaśnienie poniżej. Swoją drogą ja też mam czasem problem ze zrozumieniem ludzi. Nawet częściej niż czasem.



Jakieś pomysły jak inaczej napisać "pierdu pierdu"? Zna kto jakiego synonima?

piątek, 1 marca 2013

Łańcuch

Plac włoski pozostawił po sobie ślad. Ani bolesny, ani czuły; taki tylko, o którym się WIE.

Dziś we śnie mówiłam do F. że Tabucchi chyba mocno zainspirował się Marquezem i jego sagą ze „Stu lat samotności”. F. po raz pierwszy w życiu się ze mną zgodził; Esperia to Urszula, a Melchior to Jose Arcadio. „No i pewnie zwróciłaś uwagę, że obie powieści otwiera scena egzekucji” - dodał po portugalsku.
Na ścianie w łazience wisi spore drzewo genealogiczne rodu Buendia i co rano rzuca się w zaspane oczy.

Pewnie dlatego czasem idąc ulicą, mam wrażenie, że dopiero co się ocknęłam.
Pewnie dlatego przekładam złoto niebieski chłód na poetyckie piekiełko w mojej głowie.
Pewnie dlatego zamiast serca mam lej po wybuchu atomowym.
Pewnie dlatego słowa coraz częściej obracają się w ciszę.

Kiedyś niedźwiedź obudzi się i na nowo zacznie podróżować.

Niedźwiedź otworzy oczy, kiedy wróci Sens.
Sens wróci, kiedy odzyska Nadzieję.

Nadzieja wróci, kiedy zmartwychwstanie.