Miałam ostatnio taką oto rozmowę.
Będąc w stanie anormalnym, pod wpływem i bez sensu, wybełkotałam półgębkiem historię, która zaważyła ciężko na moim życiu w sposób, którego konsekwencje były z gatunku tych wstrząsających dziejami ludzkości. W moim przekonaniu rzecz jasna. Bo ja ciągle dużo o tym sądzę, najczęściej coś w stylu, że historiozofia nie da temu rady, filozofowie, terapeuci, salowe i księgowe oraz inni spece od ludzkiej natury NIGDY tego nie rozkminią.
W każdym razie.
Odbiorcą tych moich bełtów była jedna flądra równie wstawiona, ale przytomnie oceniającą cudzą rzeczywistość. No i ja jej tam „tutu-rutu”, a ona tak patrzy na mnie, tak patrzy i patrzy, ja kończę, ona ciągle się patrzy, więc ja milknę i też się patrzę, ale na nią i czekam, jak każdy zbolały interlokutor- śmiertelnik na jej reakcję.
No więc patrzy na mnie i w końcu wyrzuca z siebie pytanie proste, acz pozornie podszyte kompletnym brakiem zrozumienia:
- Anno M. – wycedziła. – czy ciebie kompletnie pojebało?
Na to ja jej się odgryzłam czymś w stylu:
- eeee…?
Nic. Dalej się patrzy i mnie, k**wa, denerwuje. W końcu rozwija kwestię i tym samym przewraca mój światopogląd, następnie wbija w niego tępy tasak i patroszy go krwawo, krewko i nieodwracalnie:
- Banał. Jest wiele takich idiotek, jak ty. Broń się.
Nakryłam się nogami, krzesłem, kuflem i popielniczką pełną petów. A potem wstałam, otrzepałam się i...
- Dziękuję! – zdążyłam jeszcze krzyknąć w jej stronę i pobiegłam zmieniać świat. Mój świat.
Od tamtej pory Anna M. czuje się lepiej i zaczęła malować paznokcie na miętowo, dwa sezony po fakcie.
A tak serio, to jutro ruszają zajęcia, a ja oprócz tego, że się cieszę jak wariocki wariot, to się boję, że nie wytrwam. Ale i tak wytrwam, nawet jeśli nie wytrwam. HOWGH.
Pa.
P.S. rysuneczki w trakcie tworzenia, całkiem już ich sporo :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz