Jakże mam cie przytrzymać
Zatrzymać
Za rękaw chwycić
Losie
Złośliwy bo sprawiedliwy
Ty się oszukać nie dasz
Po naradzie z Bogiem
Wymierzasz to czego głupcy zmierzyć nie chcą
Dumny, z ramienia Pana zerkasz
Jak „naród wybrany” tłumnie płacze i skamle
Ogień przekazuje z rąk do rąk
Kwili nad losem poległych
Jedność w cierpieniu znajduje
Bogatą lecz ulotną jak grzech
A Historiozofia chichocze jak nigdy przedtem.
Chylę czoła nad Tobą
Ty mój durny Narodzie ukochany
W swojej rozpaczy uległy i zjednoczony
Co garść bluźnierstw pogrzebał na użytek
Pospolitego Ruszenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz