W ciągłości niezaprzestanej zmienia się to moje życie, bądź jego dekoracje, sama już nie wiem.
Bałagan w mojej głowie, mimo że ona chciałaby porządnie, poukładanie w miarę, kolorowo i pachnąco.
Bałagan w mojej głowie, mimo że ona chciałaby porządnie, poukładanie w miarę, kolorowo i pachnąco.
Przymierzam się, rozpraszacze krzyczą, a ja znowu że później, że teraz nie dam rady.
Nowe miasto, niejednostajne, w którym zahaczyłam o bezpieczną niszę i czuję komfort, jakiego już dawno nie było mi dane zaznać.
Nowe stare dusze jednak kochają i odstraszają demony, które zawsze jakoś pakowały się do walizki. Mimo że przysiadłam, wciąż czuję, że biegnę.
Nowe doświadczenie asystowania cierpieniu, które ugasić może tylko ozdrowienie, ale wiem już, że umiem nie rozkładać rąk, nie boję się, nie ucieknę, chcę zostać na dłużej, pomagać, choćby to tylko dobrą myślą.
Nowe miasto, chaotyczne, wcale nie jest brzydkie, bo upiększa go jego historia, którą czuć na każdym kroku, o której tutejsi-nietutejsi pamiętają i chcą pamiętać.
Odkrywam je po swojemu, poprzez przyczyny i skutki tamtej zawieruchy, która nie daje mi przestać o sobie myśleć, wzbudza szacunek uronioną łzą, kiedy pomyślę, że tuż obok mnie zaledwie i dokładnie siedemdziesiąt lat temu działy się rzeczy straszne, której ludzka myśl - wydaje się - nie jest w stanie ogarnąć.
Teraz. A wtedy..?
Dwie przecznice od mojego domu masowo wysyłano na tamten świat istnienia tylko dlatego, że istniały. W sposób, o którym ledwo co udało mi się przeczytać, pojąć tego nawet się nie staram. Sukcesywnie, przez pięć dni, w odwecie, nie bacząc na wiek i płeć. Fabryka śmierci już nie była fabryką, tylko codziennością.
Długo by o tym pisać, zresztą wszystko już o tym zostało napisane, tylko ja wszystkiego nie przeczytałam.
Nowe miasto nie jest już tym od platfusów w krawatach, depresyjnych przestrzeni, brzydoty i zaniedbania.
Nowe miasto jest miastem skrzywdzonych, nieutulonych, nie-zadośćuczynionych.
Nowe miasto ma niebo tak nisko, jakby chciało opatrzyć te rany, które ja dopiero teraz widzę.
Nigdzie na świecie nie ma takich chmur, jak w Warszawie.
Fakty nieznane, fakty codzienne, co umknęły. Z perspektywy Kobiet, które walczyły "na zapleczu", po to, aby ktoś się bił na froncie.
Niech czyta ten, kto czytać umie.
Przeczytałam. Warto było.
OdpowiedzUsuń