Lubię ten stan
Kiedy słowo samo się kreśli
Myślami w powijakach zaspanymi
Co nie dowierzają jeszcze że zaraz pępowinę od duszy odgryzą
sobie tylko własną poezją
Lubię ten stan
Kiedy niby-to-cisza dyktuje ręce ruch ostrzenia ołówka i papieru namaszczania
Bladego z braku treści
Lubię tę chwilę kiedy anioła stróża mego zakichaną mądralę
Do zagubionego diabła posyłam
I wolna od przykazań bluźnię, bałwochwalę czy Bogu dziękuję sam na sam
Lubię tę burzę
Zapytań przeklętych czy
Zaklęć pytających o
Metafory
Poranka, snu, świtu, nocy
Miłości platonicznej i cielesnej
Pokus i obłąkania z niepokoju co spać mi nie pozwalają
A o snach pisać karzą jednak...
…Lubię ten spokój
Kiedy już po wszystkim jest
I spod oka patrzę
Jak moje alter ego w ozłoconej ramie
Kolorowy szal wiąże wokół poplątanych włosów
Palcami o czerwonych paznokciach.
Lubię.
Znowu coś lubię.
Bo tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz