Dzisiaj do moich drzwi zapukali niemal jednocześnie dwaj
bardzo bliscy sobie ludzie. W kolejności odwrotnej do tej zaszłej i rzeczywistej.
Najpierw nawinął się Tabucchi, a zza niego wychylił
Pessoa. Poczułam się jak w objęciach Mamy.
Zniknę na chwilę w Snach o Snach rodem z Księgi Niepokoju.
A jednak Portugalio. Dopadasz mnie, metodyką dziwną , na
swój sposób zabawną.
Jeśli uda ci się mnie udomowić, uwieść i przytrzymać, by zatrzymać
- będzie to jeden z bardziej nietypowych przypadków.
Potwierdzenie, dla tych, którzy czytają. Najlepsze pozycje i
tłumaczenia, świadczące o tym, że czytelnik stawiał wyzwania, a wydawnictwa
brały je pod uwagę, datują na lata dziewięćdziesiąte. Z tłumaczeniami różnie
bywa, czasem denerwują. Treść jednak – smakuje wybornie. W księgarniach po nich - ani śladu. Pozostaje grzebanie, śledzenie, dopytywanie, przypadek.
O radości ze zdobycia obydwu pozycji nie muszę wspominać. O
cenie również.