W wyrazistej męskiej sile, dzikiej fizyczności istnieje ledwo uchwytny pierwiastek kobiecy, jakaś dziwna delikatność, momentami przeradzająca się w bezradność, dostrzegalna tylko dla osoby, która bacznie się przygląda, obserwuje, która posiada może podobna cechę, ale z męskiego bieguna.
Przyglądając mu się spod oka, patrząc na niego, budzi wulkan, który już nigdy nie wygaśnie. Może przyśnie na chwile po to, żeby obudzić się z siłą potężniejszą, bardziej namiętną. Kiedyś.
Poki co jednak, niczego mu nie powie.
Podejdzie tylko do niego we śnie, muśnie ustami jego nos i poprosi:
- Desenha-me o Saudade.
I pójdzie dalej pozbierać rozsypany czas.
Jeśli wróci, da znać.